Przepis na miłość, która Cię nigdy nie opuści.
Przygotuj składniki i dobrze zaplanuj czas i miejsce. Prawdopodobnie musi być za górami, za lasami i
podczas nowiu lub pełni – tu możesz wybrać, co będzie na niebie pierwsze, wszak ileż można czekać na tę
miłość? Weź trzy garście trzepnięć skrzydeł motyla, zmieszaj z uncją wieczornej bryzy i kilkoma iskrami
pożądania – tak w sam raz, nie za dużo, wszak nie chcemy, by się miłość za szybko wypaliła, prawda? Do
tego już tylko porcja westchnięć pasikonika (tak na oko), szczypta Wiernus Bogatus Przystoniale i …masz
to! Co, trudne?
Ana, nie da się!
No tak, trudne – bo skąd niby wziąć pasikonika w lutym…. Powinni przełożyć te Walentynki!
“I w ogóle, to takie święto “na siłę”, taka komercha, na pokaz, obwieszą wszystko serduszkami, każą
kupować kwiatki i trzymać się za ręce. A przecież w prawdziwej miłości nie o to chodzi. A Ci, którzy nie
mają z kim się potrzymać za rękę tego dnia to, co? Co z nimi, jak oni się mają czuć? Ktoś pomyślał…?”
Pewnie znasz taką lub podobną narrację. Spotykałaś się z nią gdzieś w swoim otoczeniu, a może i czasem
w swojej własnej głowie. Za tymi słowami kryje się strach, ból, rozczarowanie, a przede wszystkim,
samotność. Rodzi się złość, uczucie obronne, skrywające niespełnione potrzeby. Części nawet nie
jesteśmy świadomi, a tym, które znamy, staramy się wyjść przeciw. Niestety nie zawsze w umiejętny,
zdrowy sposób. Toksyczne związki, kompulsywne miłostki, pretensje, zagubienie i wszystkie inne dramy, z
którymi stoi jedno: głód miłości. Chcesz wiedzieć, jak sobie z tym poradzić bez szukania, gdzie u licha
rośnie Wiernus Bogatus Przystoniale? Myślisz, że się nie da?
A właśnie, że się da.
Zaraz sama zobaczysz. Żeby zrozumieć podstawowy mechanizm wyobraźmy sobie prostą sytuację – ba
nawet nie trzeba sobie za dużo wyobrażać, jestem pewna, że każdy z nas ją zna z autopsji – robienie
zakupów na głodnego. Poranek był chaotyczny, więc musiałaś się obejść kubkiem kawy. Na uczelni czy w
pracy ledwie starczyło czasu na przegryzienie batona, ale wreszcie wychodzisz do domu, więc zrobisz
zakupy po drodze. I co ląduję w koszyku zirytowanej, niespokojnej i głodnej osoby? Kompulsywnie kupiona
drożdżówka, wafelek “na już” czy inne “śmieciowe żarcie”.
Być może ta metafora wydaje się zbyt naciągana, bo co ma ona wspólnego z miłością? Ano ma. Jeśli
pomyśleć, dlaczego doprowadzamy się do bycia “hangry” (z ang. “hungry” – głodny i “angry” –
zezłoszczony) to zobaczymy, że stało się tak dlatego, iż nie zadbaliśmy o siebie. Poszliśmy do sklepu
puści w środku, głodni. I póki chodzimy po świecie, jak po tym sklepie – puści środku i głodni miłości -póty
zaspokajać będziemy ten głód w szkodliwy sobie sposób. Wikłając się w niezdrowe relacje, toksyczne
związki, przypadkowy seks itd. Szukamy prawdziwego spełnienia a fundujemy sobie kolejne prowizorki.
Dlaczego? Bo szukamy nie tam, gdzie trzeba! Gdzie zatem leży problem i rozwiązanie? W nas samych.
Mamy wszystko, co trzeba, by zadbać o siebie i by zaspokoić głód miłości. Jak to znaleźć i co z tym zrobić
dowiedzieć się możesz z moich kursów i medytacji online. Sprawa jest prosta, choć nie zawsze łatwa:
musisz wpierw pokochać siebie. Znaleźć siebie w sobie i pokochać! That’s it!
Ej, no ale jak…
Medytuj. Nie, ale ja serio mówię! Medytując zyskujesz wewnętrzną świadomość i umiejętność zauważaniamechanizmów, które na Ciebie działają. Możesz dzięki temu odpowiedzieć na nie świadomie, zamiast dać
im przejąć stery, co kończy się kompulsywnymi reakcjami. Wypełniasz się uważnością na siebie samą.
Poznajesz destrukcyjne myśli i przekonania i dzięki temu możesz coś z nimi zrobić. Zamieniasz “nie jestem
warta” na “jestem wartościowa taka, jaka jestem”. Przestajesz żyć, jak inni zagrają i przejmować się
cudzymi opiniami. Dajesz sobie prawo do błędów i nie pozwalasz swojej przeszłości Cię sabotować.
Odpuszczasz perfekcjonizm i potrzebę uznania z zewnątrz. Dzięki medytacji możesz stać się swoim
najlepszym przyjacielem!
Pokochać siebie, to nie znaczy stać się samolubnym egocentrykiem. Miłość własna niesie wolność i
otwiera na jeszcze więcej miłości! Jest niezbędna do tego, by przyjąć miłość od innych, dobrą miłość.
Przestajemy traktować uczucie jak transakcje, która ma zapełnić nasze braki. Nie mamy braków, więc nie
przyciągamy toksycznych ratowników na białych rumakach i nie lądujemy zamknięte w wieży z pleśnią na
ścianach 😉
Medytując piszemy swoją własną legendę i odkrywamy swój własny przepis na miłość. Wiemy już, że nie
trzeba jej szukać za górami, z lasami, bo znajdujemy ją w sobie. I wiemy, że jest to miłość, która raz
odkryta, nigdy nas nie opuści.
Zacznij od siebie, reszta się ułoży, energia miłości, jaką będziesz emanować zacznie zmieniać Twe
otoczenie. “Swój ciągnie do swego”, “podobne przyciąga podobne” – chcesz miłości, stan się miłością!
Z Walentynkowym miłowaniem
Ana