Zmień swój mózg, zmień swoje życie.
“Mózgu się nie da zmienić, to nie fryzura!“ Nie, no pewnie, że się nie da tak “hop-siup”, jak przy strzyżeniu
grzywki. Zmiana mózgu to proces bardziej długotrwały, coś bardziej jak… jak zapuszczanie długich włosów
(skoro już jesteśmy przy tych skojarzeniach). Ale to proces realny, który zachodzi w naszym życiu, czy tego
chcemy, czy nie. Czy można go kontrolować? Czy można świadomie zmieniać swój mózg?
Czym się karmisz?
Tłusty czwartek był tak całkiem niedawno; wile osób zajadało się pączkami, rozgrzeszając łakomstwo
przykazaniami tradycji. Rosła rozkosz podniebienia, obwód w pasie i… wyrzuty sumienia. Przeglądam
dalej swój kalendarz i czytam, że 18. marca jest Europejski Dzień Mózgu.
Hmmm, a gdyby tak przyjrzeć się temu, jak i czym karmimy nasze
mózgi i z jakimi efektami? Co pomaga? Co szkodzi? I jakie to ma wszystko znaczenie?
Nie będzie to wpis o diecie na dobrą pamięć i samopoczucie, przynajmniej nie dosłownie. „Pokarm”, o
jakim chcę opowiedzieć jest bardziej ulotnej, metaforycznej natury. Choć jego wpływ na nas i na nasze
mózgi jest jak najbardziej fizyczny i mierzalny. Ten pokarm, to wszystkie nasze doświadczenia, nasze
myśli, interpretacje, programy i mechanizmy. To to, co “wkładamy sobie do głowy” i co kształtuje nasze
mózgi i ich funkcjonowanie.
Neuroplastyczność.
Jeszcze do niedawna myślano, że w dojrzałych ośrodkach nerwowych, szlaki przewodzenia są ustalone,zakończone i nie do zmienienia. Że następuje tylko zamieranie i nic się nie regeneruje. Dziś wiemy, że to
nieprawda. Nasz ludzki mózg jest całkiem plastyczny i zmienia się cały czas, w odpowiedzi na świat, który
go otacza. Nie tylko wtedy, gdy uczymy się chodzić, mówić, pisać literki i wiązać buty.
To, jaki będzie nasz mózg i nasze życie, nie jest nawet tak bardzo zdeterminowane przez nasze geny, jak
wcześniej wierzono. Geny nie decydują o naszych myślach, uczuciach ani zachowaniach. One są
potencjałem, który się może zrealizować, lub nie. Neuroplastyczność naszego mózgu sprawia, że możemy
mieć wpływ nie tylko na swoje samopoczucie, ale nawet na ekspresję naszych genów. Możemy się jakby…
stworzyć na nowo!
Wiedzą to osoby, które utraciły pewne funkcje mózgu na skutek choroby czy wypadku i odzyskują je w
efekcie rehabilitacji – to tak zwana neuroplastyczność pouszkodzeniowa. Neuroplastyczność zachodzi
także w procesach zapamiętywania, powstawania uzależnień (ach, ten cukier w pączkach! ;)), aktywności
fizycznej angażującej świadomą uwagę oraz podczas…medytacji!
Zrób sobie mózg medytacją.
Po co? – zapytasz – skoro już go mam, i skoro “sam się robi”, o czym wspomniane było powyżej? Ano poto, żeby stwarzać nasze życie takim, jakim chcemy by było. Świadomie i odpowiednio do naszych potrzeb.
By maksymalizować swój potencjał i chronić delikatniejsze obszary. By przestać reagować, a zacząć
odpowiadać na to, co życie niesie.
Dzięki medytacji zyskujemy dostęp do rejonów mózgu, które mają tendencję do przereagowywania i
budowania nadmiernego napięcia i niepokoju. Regularna praktyka pozwala zauważyć moment, kiedy w to
wchodzimy i przyjrzeć się temu, co się dzieje. Nie podoba nam się? Nie szkodzi – możemy to zmienić!
Medytacja pomaga “okablować” nasz układ nerwowy na nowo, tak, byśmy mógły żyć w zdrowiu i harmonii.
Kto by tego nie chciał?
Anatomia spokoju.
Ciało migdałowate. Nasz mózgowy system wczesnego ostrzegania i reakcji. Goni Cię tygrys? Ciałomigdałowate przejmie dowództwo i w ułamku sekundy wpłynie na układ współczulny przygotowywując Cię
do walki lub ucieczki. Organizm się temu podda, bo tak zaprogramowany – dla naszego dobra. Wzrośnie
ciśnienie, osłabnie trawienie, napną się mięśnie, a oddech spłyci i przyspieszy. Wszystko to stanie się w
mgnieniu oka, bo nie ma czasu na rozkminy, kiedy ciało migdałowate wyje na alarm, bo tygrys!
A… a kiedy ostatnio gonił Cię tygrys…? No właśnie, ha ha! Ale nasz mózg nie wie, czy zagrożenia, jakie
“widzi” są realne, czy wyimaginowane. Gdy stresujemy się przyszłością, która się jeszcze zdarzyła, albo
martwimy tym, co było, ciało migdałowate ma kupę roboty! Przecież tyle “strasznych rzeczy” wokół nas…
Nie chowam głowy w piasek, nie mówię, że świat jest różowy i pachnie lukrem (z tłustoczwartkowych
pączków ;)). Są wojny, katastrofy naturalne i inne tragedie. Ale ile z nich dzieje się dla Ciebie tu i teraz?
Czy w tej obecnej chwili musisz uciekać przed tygrysem?
Instrukcja obsługi panelu sterowania.
Oddychaj. Trenuj uważność. Medytuj. I właściwie, to by wystarczyło za wszystkie punkty “instrukcji robieniasobie dobrego mózgu” 😉 Jakkolwiek żartobliwie to przedstawiam, kwestia jest całkiem serio przebadana,
przy pomocy poważnych urządzeń do skanowania mózgu. R.Davidson, neurolog z Uniwersytety Wisconsin
prowadził doświadczenia na temat wpływu medytacji na mózg z samym Dalajlamą! Wyniki badań można
przeczytać w jego pracy ”Mózg Buddy: Neuroplasycznosć i Medytacja” (2008). Autor wskazuje tam na
pozytywny wpływ praktyk medytacyjnych na aktywności w obszarach mózgu, związanych z takimi cechami
jak uwaga, niepokój, strach, depresja, gniew czy zdolność do samoleczenia. Wydaje się, że zmiany
funkcjonalne są spowodowane przez zmiany w fizycznej strukturze mózgu.
Jak to działa?
Działa to w skrócie tak, że …mózg lubi skróty. Jest to maszyna dążąca do efektywności – i na szczęście!Wyobrażasz sobie całe życie jeździć autem tak, jak pierwszego dnia za kierownicą? Albo zastawiać się,
czy uciekać przed tym tygrysem, czy może go pogłaskać? No chyba nie. W pierwszym przypadku
neuroplastyczność pomaga nam wyrobić pożyteczny nawyk i działać w schemacie/z automatu, a w drugim,
ciało migdałowate ratuje nam życie, przejmując kontrolę nad naszymi reakcjami. Problem się robi, gdy
działaniem z automatu jest na przykład nawykowe zamartwianie się, które odpala nasz migdałowaty guzik
alarmowy i lawinę reakcji. Jak temu zaradzić?
Niezastąpiony jest trening uważności, który możesz praktykować razem ze mną na moich kursach i
medytacjach on-line www.znajdzsiebiewsobie.pl/szkola Umiejętność bycia tu i teraz, w sobie i ze swoim ciałem, jest niezbędna, by wyłapać
ten moment, w którym czerwony guzik alarmowy miałby zostać odpalony. Świadomość tego ułamka
sekundy jest wszystkim, czego potrzebujesz, by zatrzymać lawinę.
Z kolei medytacja to dobra droga do tworzenia nowych ścieżek neuronalnych. Praktykowanie miłującej
dobroci, o której pisałam niedawno, czy też nauka odpuszczania/uwalniania, są antidotum na niepotrzebne
napięcie i cierpienie. Jako że w życiu zawsze napotkamy jakieś kłody pod nogami, zdobyte rezyliencja i
otwartość pozwolą nam budować nowe połączenia tak, by nie reagować nawykowo, a odpowiadać
elastycznie i akceptować złożone bogactwo życia.
Co teraz?
Teraz weź kalendarz i zaplanuj chwile dla siebie i swojego mózgu. Na początek może być choćby i 5 minut.
Poćwicz uważność. Bądź tu, gdzie jesteś i rób to, co robisz – ale tym razem w pełni świadomie. A potem
umyj zęby inną ręką niż zazwyczaj, wybierz nową drogę z pracy do domu, uśmiechnij się do sąsiada, który
Cię zawsze wkurzał i znajdź coś pozytywnego tam, gdzie na pierwszy rzut oka nic dobrego nie widać.
Wytrąć swój mózg z kolein i zachęć go do tworzenia nowych ścieżek. Ryzykujesz, że jak Ci dobrze pójdzie,
obudzisz się w nowym, lepszym życiu!
Dobry tekst, w ramach ćwiczeń zacznę od prostych zmian np wykonywanie codziennych czynności lewą reką lub zmiana mojego stałego miejsca na kanapie. Serdecznie pozdrawiam zostawiam:)